aaa4
Student Akademii

Dołączył: 03 Wrz 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 11:16, 25 Wrz 2018 Temat postu: as |
|
|
-Bo to jest trudniejsze. Robisz to zbyt nerwowo. Tysiac razy juz ci mowilem. Znalezli Gwina przy ruinach wypalonego domu. Spal, a mordke oblepialy mu piora. Wygladalo na to, ze ucieszyl sie na widok Smolipalucha, polizal go nawet po rece, ale potem biegl caly czas za chlopcem. Szli tak dlugo, az zrobilo sie zupelnie jasno, wciaz na poludnie, w kierunku morza. Wreszcie zatrzymali sie na postoj, raczac sie resztkami z kuchni Basty: troche czerwonej, ostro przyprawionej wedliny, kawalek sera, chleb, oliwa z oliwek. Chleb byl juz twardy, musieli go maczac w oliwie. Jedli, siedzac obok siebie na trawie. Potem ruszyli da-490
lej. Miedzy drzewami przeswitywaly niebieskie i bladorozowe kwiaty dzikiej szalwii. W kieszeni Smolipalucha poruszyly sie wrozki. A chlopiec szedl za nim jak drugi cien. (Do domu
I zeglowal z powrotem, przez prawie rok
i wiele tygodni,
i jeszcze jeden dzien,
az dotarl do swego pokoju, gdzie panowala noc
i czekalo na niego jedzenie,
jeszcze cieple.
Maurice Sendak, Tam, gdzie mieszkaja dzicy ludzie
Kiedy Mo po przebudzeniu zauwazyl brak ksiazki, Meggie w pierwszej chwili pomyslala, ze to
Basta ja zabral, i zrobilo jej sie niedobrze na mysl, ze krecil sie obok nich, kiedy spali. Ale Mo
podejrzewal co innego.
-Farid tez zniknal! - zauwazyl. - Sadzisz, ze poszedlby z Basta?
Nie, nie sadzila, by tak bylo. Farid mogl pojsc tylko z jedna osoba. Meggie bez trudu wyobrazila sobie Smolipalucha wynurzajacego sie z ciemnosci, dokladnie tak jak wtedy, tamtej nocy, kiedy wszystko sie zaczelo.
-Ale co z Fenogliem?! - zawolala. Mo westchnal ciezko. 492
-I tak nie wiem, czy probowalbym go sprowadzic z powrotem, Meggie - powiedzial. - Juz tyle nieszczesc wyszlo z tej ksiazki, a ja nie jestem pisarzem i nie napisze slow, ktore chcialbym czytac. Jestem tylko kims w rodzaju lekarza ksiazek. Moge im sporzadzic nowe okladki, odmlodzic je, wypedzic zzerajace je robaki i sprawic, zeby z wiekiem nie tracily kartek, jak starzy ludzie wlosow. Ale opowiadac dalej zawarte w nich historie, dopisywac nowe strony wypelnione wlasciwymi slowami - nie, tego nie potrafie. To jest zupelnie inne rzemioslo. Pewien slynny autor napisal: Pisarza mozna postrzegac trojako: mozna w nim widziec kogos, kto opowiada historie, mozna w nim widziec [link widoczny dla zalogowanych]
lub wreszcie maga... ale dominuje mag, czarodziej. Zawsze uwazalem, ze on ma racje. Meggie nie znalazla na to odpowiedzi. Wiedziala tylko, ze brak jej widoku Fenoglia.
-A Dzwoneczek? - spytala. - Co z nia? Czy ona tez musi tu zostac?
Kiedy sie obudzila, wrozka lezala obok niej na trawie. Teraz juz baraszkowala w powietrzu wraz z innymi wrozkami. Na pierwszy rzut oka wygladaly jak roj wazek. Meggie nie umiala sobie wytlumaczyc, w jaki sposob udalo sie Dzwoneczkowi umknac Bascie - przeciez zamknal ja w szklanym dzbanie.
-O ile pamietam, Piotrus Pan i tak w koncu zapomnial o jej istnieniu - powiedzial Mo. - Mam racje? Tak, Meggie przypominala to sobie.
-Mimo wszystko! - mruknela. - Biedny [link widoczny dla zalogowanych]
Ale w tej samej chwili jej matka energicznie potrzasnela glowa. Mo przeszukal kieszenie, lecz znalazl tylko rachunek ze stacji benzynowej i stary mazak. Teresa z usmiechem wyjela mu obie rzeczy z reki. Meggie usiadla obok niej na trawie, a ona zaczela pisac: Nie musi ci go byc zal. Wyladowal w calkiem niezlej historii.
-Czy Capricorn nadal tam jest? Spotkalas go
Post został pochwalony 0 razy
|
|